Pojawia się znikąd. Albo w ogóle nie znika. Towarzyszy nam cały czas, ale nie chcemy się z nim zaprzyjaźnić. Chociaż musimy go zaakceptować. Walczymy z nim, ale i jesteśmy pogodzeni, że będzie wracał. To przez niego dyskutujemy z paniami ze żłobka. To przez niego nasze dobre relacje wiszą na włosku. To on – zabójca dobrych relacji na linii rodzice – żłobek.
KATAR
Niby nic, a jednak tak wiele. Nie wiedziałam, jak ważny jest dopóki moje dziecko nie poszło do żłobka.
Przyznam szczerze: dopóki moje dziecko nie poszło do żłobka, nic Jej nie dolegało 🙂 drobny katarek chyba jeden raz. Nie mogę jednak powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że to żłobek wszystko zmienił, bo moja Córka stała się żłobkowym dzieckiem w 13miesiącu swojego życia, czyli dość wcześnie. Ale nie da się ukryć, że odkąd zaczęła chodzić do żłobka, katar nawiedza nas zdecydowanie częściej niż byśmy sobie tego życzyli 🙂
Tak. Jestem tą matką, która odprowadza dziecko z katarem do żłobka.
Nie. Nie będę siedzieć z katarem w domu.
Nie. Nie są to zielone gile po kolana.
Nie. Moje dziecko nie słania się na nogach z powodu złego samopoczucia. Wręcz tryska energią.
Tak. Konsultowałam to z lekarzem.
Tak. Wiem. Możesz na mnie krzywo patrzeć. I nawet to rozumiem.
Rozumiem Cię rodzicu zdrowego dziecka
Rozumiem, gdy wkurzasz się widząc dzieci z gilami w żłobku. Wiesz, że zaraz Twoje dziecko też będzie miało katar po kolana. Rozumiem Twój gniew, gdy widzisz jak rodzice ukradkiem wycierają nos dzieciom. Rozumiem Cię, gdy słyszysz kaszel innych dzieci. Rozumiem, że martwisz się czy maluch zaraz nie wypluje sobie płuc. Rozumiem. Wiem, że martwisz się, że Twoje dziecko zaraz pewnie będzie wyglądać tak samo. Rozumiem, że wkurzasz się, gdy rodzic kaszlącego dziecka na cherlanie reaguje pytaniem: „Ojej, a co to?”. Jakby zdarzyło się to pierwszy raz, mimo, że szłaś za nimi i słyszałaś to całą drogę. Rozumiem, że obawiasz się, że zaraz Ty będziesz stać przed wyzwaniem ogarnięcia opieki dla chorego dziecka. Rozumiem, że nie uśmiecha Ci siedzenie w domu z chorym dzieckiem, mimo że przecież do żłobka oddawałaś zdrowe! Rozumiem, że możesz mieć pretensje do opiekunek, żłobka. Przecież wyraźnie jest napisane na drzwiach, że do żłobka powinno się przyprowadzać zdrowe dzieci!
I Ciebie też rozumiem, pani opiekunko
Wiem, że masz pod opieką mnóstwo dzieci. Wiem, że nie masz łatwej pracy. Rozumiem, że wkurza Cię fakt, iż do masy obowiązków dochodzi Ci jeszcze wycieranie kataru dzieci. Rozumiem. Wiesz co się będzie działo później. Być może będziesz musiała odpierać ataki rodziców, że to a to dziecko jest chore i dlaczego go przyjęłaś? Rozumiem, że niewiele możesz zrobić, gdy ktoś przyprowadza zakatarzone dziecko. No wisi kartka, ale to raczej pobożna prośba niż zakaz. Być może będziesz musiała zostać w domu, wziąć zwolnienie, bo sama zarazisz się od tych dzieciaków. Rozumiem, że to nie jest dla Ciebie komfortowa sytuacja. Ani to, że musisz biegać z chusteczkami za dzieciakami, ani to, że co chwila sama możesz być chora…
A najbardziej rozumiem Ciebie…
…pracujący rodzicu. Rozumiem czemu wysyłasz zakatarzone dziecko do żłobka. Rozumiem, że nie możesz być w domu TYLKO z katarem. Rozumiem, że musisz być w pracy. Rozumiem, że zależy Ci na niej. Pewnie niezbyt przychylnie patrzą na to, że ciągle Cię nie ma. Rozumiem, że gdybyś na każdy katar zostawał w domu, to równie dobrze mógłbyś nie zapisać dziecka do żłobka w ogóle. Rozumiem, że uważasz, że katar to nie choroba. Że z pozostaniem w domu czekasz do gorączki i naprawdę złego stanu. Katar to tylko katar. Rozumiem Cię. Jestem jedną z Was. Też tak robię.
Złoty środek?
Rozumiem Was wszystkich i nie wiem jak nas pogodzić. Nie wiem, gdzie jest złoty środek. Mówi się czasem „spotkajmy się w połowie drogi”, ale ja naprawdę nie wiem, gdzie to jest. Czy to pracujący rodzice powinny być bardziej rygorystyczni w ocenie stanu zdrowia dziecka i z katarem jednak zostać w domu? Czy to przedszkola i żłobki powinni przestać uznawać drobny katar za chorobę? Czy może rodzice zdrowych dzieci powinni „wyluzować”?
Z drugiej strony: jaki katar jest oznaką choroby? Czy przezroczysty jest ok, a zielone gluty już nie? Czy z tylko katarem można przyjść, ale z katarem i kaszlem już nie? Jak często trzeba wytrzeć nos, by uznać, że katar jest już na tyle spory, że trzeba zostać w domu? Ile razy dziecko musi zakaszleć, by stwierdzono, że to już za dużo?
Nie umiem odpowiedzieć na te pytania. Wierzę w zdrowy rozsądek i trzeźwy osąd rodziców.
Nie wierzę jednak, że da się zadowolić wszystkich…
No chyba, że macie jakiś pomysł! 🙂
Dawajcie! 🙂